top of page

F..k you adulthood

I try to avoid the news, but they still leak and poison my little world. Today some clever dude rode a truck into a Christmas fair in Germany. A few weeks ago my eyes went wet when I saw a little girl in Syria, rescued from rubbles of what used to be hospital, terrified and clinging to her little blanket... Sometimes I feel I really don't fit well with other co-adults. I've always been a misanthrope and how one can be not when you see all those greedy, insecure people with so many assholic features? I'm talking about arrogant brexit-minded right wingers, all Trumps and ultra catholically dumb Polish politicians who are about to ruin the unique, precious, primeval forests. I'm talking about Putins and ISIS leaders... People who can't be bothered to put paper and plastic waste in correct bins, or those who can't be arsed to cycle to work and prefer polluting the air we breathe. Some torture animals, others torture other people, I could go on forever and I really don't like it. Besides when you're an adult you usually realise how hostile and volatile the Universe and how insignificant and pointless your whole existence are and even you haven't done anything particularly bad, you still have the death sentence on you. It's only a matter of time and you can only hope that you won't get leukaemia, tumour or some other Alzheimer in the process, which would turn your bodily or mental functions into pathetic and undignified pulp.

My way of coping with the misery and existential suffering is focusing on good things. Something that cheers me up, make my soul laugh (or weep), like Singing in the Rain, films with Fred Astaire, Louie Armstrong's or Lady Day's singing... Or this film. Or coffee with chocolate truffles. I try to forget and turn my attention to what I find dear and beautiful, like Kasia, and focus on positives, even though I know they won't last. Sigh. Maybe this is why I like photography. It helps me focus on moments of beauty rather than dwell on the bigger and gloomier picture.

Here are some shots from my walk on Saturday. Don't ever believe if somebody says that "the weather is miserable". The only misery is in how you perceive it. Amen.

Staram się unikać wiadomości, ale mimo to wciąż udaje im się przenikać i zatruwać mój mały świat. Dzisiaj jakiś mądry pajac wjechał ciężarówką w targ świąteczny w Niemczech. Kilka tygodni temu oczy mi się zaszkliły na widok Syryjskiej dziewczynki wydobytej spod gruzów szpitala. Była kompletnie przerażona i ściskała swój kocyk... Czasem mam wrażenie, że nie bardzo pasuję do innych współdorosłych. Zawsze byłem mizantropen i jak mogę nie być, gdy widzę wszystkich tych chciwych patafianów o przerośnietym ego, którzy przejawiają tyle jełopowych cech? Mówię tu o aroganckich, prawicowcach z breksitowymi mózgami, wszystkich Trumpach i ultra katolickiej ciemnocie, która rządzi w Polsce i która właśnie podpisała ustawę o wycince unikalnych, niezwykle cennych i starych lasów. Mówię o Putinach i przywódcach ISIS, ludziach, którym się nie chce wrzucić śmieci plastikowych i papierowych do odpowiednich koszy, albo tych, którzy zamiast pojechać do pracy na rowerze wolą zatruwać powietrze, którym oddychamy. Niektórzy torturują zwierzęta, inni innych ludzi i mógłbym tak narzekać długo i wcale mi się to nie podoba. Poza tym gdy jest się dorosłym, przeważnie posiada się świadomość tego jak brutalny i wrogi jest wszechświat, w którym żyjemy, jak nic nie znacząca i bezcelowa jest nasza egzystencja i to, że żyjemy z wyrokiem śmierci pomimo, że nie zrobiliśmy nic przesadnie złego. To tylko kwestia czasu i jedyne, co możesz robić, to mieć nadzieję, że po drodze nie dostaniesz białaczki, guza mózgu czy innego Alzheimera, który wszystkie funkcje życiowe lub umysłowe zamieni w żałosną papkę bez żadnej godności. Moja strategia radzenia sobie z mizerią i cierpieniem egzystencjalnym to skupianie się na dobrych zjawiskach, czyli czymś, co mnie pociesza i uśmiecha, sprawia, że serce zaczyna mi się cieszyć (albo łkać), jak Deszczowa piosenka, filmy z Fredem Astairem, piosenki Louisa Armstronga albo Billie Holiday. Albo ten film. Albo kawa z czekoladowymi truflami. Staram się zapomnieć i skierować uwagę na to, co jest mi drogie i co mam za piękne, na przykład Kasię, i skupić się na pozytywach mimo, iż wiem, że nie będą trwać wiecznie. Ech. Może dlatego tak lubię fotografować. Robienie zdjęć pomaga mi się skupić na chwilach piękna zamiast rozmyślać o większej i bardziej ponurej perspektywie. Oto kilka zdjęć ze spaceru w sobotę. Nigdy nie zgadzajcie się, gdy ktoś powie, że pogoda jest okropna. Okropny jest jedynie sposób, w jaki ją postrzegamy. AmenT

 


bottom of page